sobota, 16 grudnia 2017

Syndrom Leszno.


Jeśli od jakiegoś czasu zajmujesz się marketingiem sieciowym to zapewne poniższa sytuacja będzie dla ciebie brzmieć znajomo. Mianowicie, budując swoja firmę marketingu sieciowego stałą czynnością, którą wykonujesz w pierwszej fazie twojej działalności jest ciągłe kontaktowanie się z ludźmi w celu znalezienia partnerów biznesowych. Jest to istotne, gdyż stanowi bazę rozwoju Twojej firmy i firm Twoich partnerów. (Tak wiem, nie każdy na początku to łapie 🙂 ). Dzięki temu Ty i Twoi partnerzy wspólnie poszerzacie i budujecie rynek. Brzmi dobrze ale istnieje w tym schemacie działania pułapka, która nazwałem syndrom Leszno.

Historia kilku miesięcy? 

Mianowicie, dzięki swojej działalności miałem okazję poznać ciekawych ludzi z pięknego Leszna i tamtejszych równie osobliwych okolic. I tu zaczyna się historia: Po zadeklarowaniu współpracy w krótkim czasie w strukturze pojawia się wiele nowych, ciekawych osób. Liderzy tej grupy są mocno zaangażowani, zmotywowani, pewne istotne kwestie biznesowe rozumieją w lot, kontakt jest bardzo otwarty i bezproblemowy. Po prostu bajka – oczy przecieram ze zdziwienia i pytam się siebie: Gdzie się to Leszno do tej pory podziewało? Potencjał grupy taki taki, że tygodniowo może zainteresować naszym biznesem kilkadziesiąt osób, potencjalnych partnerów. W takich okolicznościach można założyć, że biznes w oparciu o grupę Leszczyńską będzie się rozwijał. I że w krótkim czasie rozprzestrzeni się poza granice Polski (takie jest jedno z naszych założeń). Wystarczy tylko systematycznie i konsekwentnie prowadzić temat. Jednak nic takiego się nie stało. Mimo dużego potencjału i pomimo wstępnego zaangażowania ludzi po trzech miesiącach kontakt z grupą Leszczyńską się urwał. Zanim cokolwiek ruszyło już się zatrzymało.

Najważniejsze to kontakt.

 Po kolejnych paru miesiącach udało mi się porozmawiać z kilkoma osobami z tej grupy. Rozmowy mniej więcej wyglądały następująco:
Ja: Hej. Świetnie że się dodzwoniłem do Ciebie. Co słychać?
On: O Michał, fajnie że dzwonisz. Mam wspaniały NOWY BIZNES dla ciebie. Rewelacyjne produkty. Super plan marketingowy. Możesz zarobić duże pieniądze. Będziemy działać.
Ja: Ale ja nie chce NOWEGO BIZNESU. Jeszcze ten mój STARY, przy którym się poznaliśmy, nie jest do końca stabilny więc wciąż go buduję.
On: Daj spokój ze STARYM BIZNESEM – tam nie ma pieniędzy. Wejdź do tego mojego NOWEGO. Będziemy działać.
Tak to mniej więcej wyglądało. Jak dobrze się domyślasz nie skorzystałem z oferty. Lubię jednak utrzymywać kontakt z ludźmi. Lubię wiedzieć co się dzieje u moich znajomych, nie koniecznie czy są blisko, czy są daleko. Lubię mieć kontakt.

 Drugi kontakt. 

Tak więc po kolejnych paru miesiącach dzwonie do znajomych Leszczynianków.
Ja: Hej. Co tam słychać u Ciebie?
On: Cześć Michał. Dziękuję. Rewelacyjnie!
Ja: O to świetnie. A jak interesy? Słyszałem, że świetnie Ci idzie w tym NOWYM BIZNESIE.
On: No oczywiście…. Ale teraz mam JESZCZE NOWSZY BIZNES. Tamten NOWY BIZNES jeszcze ciągnę ale w tym JESZCZE NOWSZYM BIZNESIE są łatwiejsze pieniądze do zrobienia. Wszyscy chcą ten produkt. Jest łatwiej. Michał, wskakuj. Będziemy działać.
Ja: Ale ja nie chce JESZCZE NOWSZEGO BIZNESU. W dalszym ciągu rozwijam ten mój STARY BIZNES, pamiętasz – ten przy którym się poznaliśmy. Mimo tego, że moje dochody się stabilizują to jeszcze mam trochę pracy do wykonania.
On: Jak chcesz, Michał. Ten JESZCZE NOWSZY BIZNES jednak bije wszystko na głowę.

I jak myślisz, czy po paru miesiącach zadzwoniłem do moich znajomych z Leszna jeszcze raz? Tak, zadzwoniłem. I jak przebiegła rozmowa? …

Trzeci kontakt już na luzie. 

Tak, masz rację, wyglądała mniej więcej tak:
Ja: Cześć. Świetnie Cię słyszeć. Co tam u Ciebie?
On: Dziękuję, rewelacyjnie!
Ja: Wiesz, słyszałem o tym twoim JESZCZE NOWSZYM BIZNESIE i chciałbym się przyjrzeć szczegółom. Jesteś wstanie mi wytłumaczyć?
(Tak dla porządku: będąc w branży interesuję się innymi firmami, co mają, jakie mają rozwiązania produktowe, marketingowe itp. To część stawania się profesjonalnym w tym co robię).
On: Oczywiście…. ale wiesz teraz na tapecie mam ZUPEŁNIE INNY BIZNES i teraz go rozwijam. Michał, możemy się spotkać to ci o nim opowiem. Po prostu padniesz z zachwytu.
Ja: O.K. Podejmuję wyzwanie. Jak padnę to stawiasz mi setkę abym powstał 🙂 heheheh (taki żarcik)

Można dostać zawrotu głowy, prawda? Parafrazując hasło reklamowe Biedronki to można powiedzieć „codziennie nowy biznes”. Jest jedna rzecz, która kłuć się z tym co robię w mojej działalności. W jaki sposób możliwe jest wybudowanie stabilnego biznesu w ciągu dwóch, trzech miesięcy? Na tyle stabilnego, że na bazie uzyskiwanych dochodów można zacząć budować coś nowego. Dla mnie jest to nie realne.

Nowy model biznesu? 

Nie wiem jak Tobie, ale mnie, nasunęły się następujące wnioski. W przedstawionym sposobie myślenia celem nie jest budowanie stabilnego biznesu, którego celem jest przynoszenie pasywnych, stabilnych, uniezależniających finansowo dochodów. Celem natomiast jest jest szybki i krótkie zarabianie na euforii, ekscytacji i nowości związanej z przystępowaniem do NOWEGO BIZNESU. Zarabianie na krótkotrwałej emocji ludzi w tym uczestniczących, poprzez skakanie od okazji do okazji. A, że w dzisiejszej dobie okazji do zarobienia pieniędzy jest naprawdę wiele ten osobliwy „model biznesowy” jakoś funkcjonuje. I to nazywam syndrom Leszno.

 Z góry przepraszam wszystkich mieszkańców Leszna, którzy nie utożsamiają się z wyżej opisaną sytuacją.

Pozdrawiam serdecznie.

 Michał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw tutaj kontakt do siebie ...

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *